8.10.2014

XVI

Justins POV

Podjechałem samochodem pod willę Jaxona, ponieważ musiałem z nim załatwić pewne rzeczy związane z magazynem, ponieważ siedzi on w zarządzie, chociaż i tak prawie nigdy nie ma go w redakcji.
Zapukałem do drzwi, przy okazji bawiąc się srebrnym zegarkiem na moim nadgarstku. Uniosłem wzrok, słysząc jak drzwi się otwierają. Uśmiech na mojej twarz zniknął, gdy zauważyłem, kto stał przede mną.
- Oo, Justin. A co Ty tu robisz? – uśmiechnęła się słodko Cassidy, naciągając na uda bardziej koszulę Jaxona, którą miała na sobie. Włosy miała rozczochrane, a oczy zaspane. Nie miałem wątpliwości, co robili.
- Przyszedłem dać to mojemu bratu. – wzrok pokierowałem na teczkę, którą trzymałem w ręce. – Jaxon Cię wynajął? – wypaliłem nagle, sam nie wiedząc czemu.
- Wynajął? O czym Ty w ogóle mówisz? Jaxon to mój chłopak, jesteśmy razem już dwa miesiące. – odparła pewnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie powinienem się tym przejmować, ale dlaczego właśnie moje serce rozpadło się na miliard malutkich kawałeczków? Czemu byłem zazdrosny i czemu byłem zły?
- Nie wspominał, wybacz. To oddasz mu to i powiesz, żeby potem do mnie zadzwonił? – podałem brunetce niepewnie teczkę.
- Pewnie. – popatrzyła na mnie tymi swoimi rozweselonymi oczami, od których aż biło szczęście. To ja chciałem dać jej szczęście, nie Jaxon.
Dziewczyna wzięła ode mnie teczkę i zamknęła drzwi, zostawiając mnie samego na dworze.

Podniosłem się z łóżka, przecierając twarz dłońmi. Nie rozumiem, co właśnie mi się śniło, to było przecholernie dziwne. Jaxon i Cassidy? Bzdura.
Wybijając sobie sen z głowy, z szafy wyjąłem czyste bokserki, spodnie dresowe, które zazwyczaj noszę i zwykłą, białą podkoszulkę. Poszedłem do łazienki, w której od razu poszedłem pod odświeżający prysznic. Po kilku minutach ubrałem się we wcześniej przygotowane rzeczy, wytarłem włosy ręcznikiem, aby nie kapała z nich woda i umyłem zęby, po czym wyszedłem z pomieszczenia, kierując się do salonu. Podszedłem do wieży i włączyłem w niej radio, następnie pogłaśniając jak najbardziej się da.
- Ocipiałeś?! – krzyknęła Cassidy, wychodząc z sypialni i trzymając się z całej siły za głowę. Wyłączyłem radio i uśmiechnąłem się do niej niewinnie.
- Chciałem Ci zrobić miłą pobudkę. – wzruszyłem ramionami, zagryzając dolną wargę.
- Oh, jak ja Cię nienawidzę. – warknęła i wróciła do sypialni. Zaśmiałem się, idąc za nią, a gdy ją dogoniłem, to objąłem dziewczynę w pasie i przysunąłem do siebie od tyłu.
- Gdybyś tyle nie piła, to nie byłabyś teraz na mnie zła. – musnąłem szyję brunetki.
- Nie rób tego. – Cassidy skrzyżowała ręce na swojej klatce piersiowej, ale nie odsunęła się.
- Dlaczego? – po raz kolejny musnąłem jej szyję.
- Bo nie potrafię być na Ciebie zła. – burknęła, a ja się zaśmiałem.

Resztę dnia spędziliśmy śmiejąc i wygłupiając się, a przy okazji próbując uleczyć kaca Cassidy i chyba jej przeszło już. Za godzinę, czyli o 20, miałem spotkanie z Johnem, więc po woli zaczynałem się szykować. Wziąłem czarne, eleganckie spodnie, szary podkoszulek oraz białą marynarkę do tego, po czym poszedłem do łazienki, w której od razu się przebrałem we wcześniej przygotowane ubrania. Włosy ułożyłem na żel, grzywką do góry i spryskałem się perfumami. Przejrzałem się w lusterku z uśmiechem. Jesteś bogiem, Bieber – pomyślałem sobie, przez co mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Wyszedłem z łazienki, a z gabinetu wziąłem teczkę, którą sobie przygotowałem wcześniej, żeby nie robić niczego na ostatnią chwilę.
- Nie widziałam Cię jeszcze w białej marynarce. – odparła Cassidy, unosząc wzrok znad komórki, bo chyba z kimś pisała.
- Nie podoba Ci się? – uniosłem pytająco brwi.
- Jakbyś miał łańcuch na sobie, to pomyślałabym, że jesteś gangsterem. – zachichotała, a ja popatrzyłem na brunetkę zdezorientowany.
- Czemu? – również się zaśmiałem.
- Po prostu biała marynarka lub garnitur kojarzy mi się z tego typu ludźmi. Jeszcze do tego złote pierścionki na palcach, zegarki, łańcuchy i złoty ząb, plus czarne BMW. Ale Tobie to pasuje, kontrastuje się ładnie z Twoją opalenizną. – uśmiechnęła się szeroko, ponownie zanurzając wzrok w komórce.
- Pierścionków nie noszę, złotego zęba nie mam, a zamiast BMW mam jednego Mercedesa i jednego Porsche w Los Angeles. – wzruszyłem ramionami i podszedłem do niej, a następnie musnąłem wargami czoło dziewczyny. – Do potem. – poszedłem do przedpokoju, w którym założyłem swoje buty.
- Pa! – pomachała mi z uśmiechem, a ja zjechałem windą na dół.

Po jakiejś godzinie skończyłem i byłem już w drodze z powrotem do hotelu. Moją głowę zajął mój wcześniejszy sen. O co w nim w ogóle chodziło? Nie wydaje mi się, żeby Jaxon i Cassidy mieli ze sobą jakiś kontakt, zresztą sam nie wiem, ale wiem tylko jedno… Kocham ją. Zakochałem się w Cassidy i kurwa to jest nienormalne. Nie mogłem się w niej zakochać, a jednak to zrobiłem, chociaż przez ostatnie kilka dni starałem się jakoś kontrolować moje serce, ale chyba nie kontrolowałem go tak bardzo, skoro ją pocałowałem. Jestem idiotą, jestem debilem, jednak nikt się o tym nie dowie.
Zapłaciłem za taksówkę i wszedłem do hotelu, a następnie do windy. Przejrzałem się w wielkim lustrze i poprawiłem włosy, przeglądając jednocześnie teczkę ze wszystkimi papierami. Tak, miałem tyle papierów ile mi jest potrzebne, całe szczęście.
Gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk windy, to wyszedłem z niej i pokierowałem się do apartamentu. Otworzyłem drzwi i jak zdziwiło mnie to, że w salonie było zgaszone światło. Może Cass zasnęła? Zapaliłem światło w salonie, ale nie było jej tam. Położyłem teczkę na komodzie w przedpokoju i poszedłem do sypialni, gdzie również było zgaszone światło. Zapaliłem je, ale cholera, nadal nie było tam dziewczyny. W łazience także było pusto. Co do cholery?
Westchnąłem zirytowany i zdenerwowany.
- Cassidy, gdzie jesteś? – spytałem głośnym tonem, ale odpowiedzią była tylko cisza. Rozsunąłem lustrzane drzwi od szafy, a na żadnej z półek nie było ubrań ani bielizny. – Proszę Cię, Cass, nie mów mi, że sobie pojechałaś do domu. – czułem, jak mój głos się złamał, ale wziąłem głęboki oddech i poszedłem do kuchni, mając nadzieję, że dziewczyna tam będzie, ale myliłem się. Sfrustrowany kopnąłem jedną szafkę kuchenną i wyszedłem z pomieszczenia, a mój wzrok przykuło lekko palące się światło w gabinecie i uchylone lekko od niego drzwi. Podszedłem tam niepewnie, bo nie wiedziałem, co mnie czeka. Może jakiś liścik pożegnalny? Stojąc pod drzwiami, wziąłem głęboki oddech i pociągnąłem za klamkę, tym samym bardziej je otwierając. Uchyliłem usta i rozszerzyłem oczy ze zdziwienia, ale po chwili uśmiechnąłem się zadziornie. Na moim biurku siedziała Cassidy ubrana jedynie w moją białą, prześwitującą koszulę i mój czarny krawat, a pod sobą nie miała zupełnie nic. Czułem, jak mój „mały” przyjaciel drgnął na ten widok.
- Panie Bieber. – powiedziała brunetka kuszącym głosem. Przysunąłem się do niej, układając dłonie na jej biodrach.
- Czemu nie odpowiadała mi pani, gdy panią wołałem? – uniosłem pytająco brwi, a na mojej twarzy po raz kolejny wymalował się łobuzerski uśmiech.
- Oh, chciałam, żeby pan się trochę pomartwił. – powiedziała niewinnym głosem, układając dłonie na moich ramionach. Rozsunąłem jej nogi na boki i wsunąłem się tam, tym samym stykając się swoim kroczem o krocze dziewczyny. – Może mnie pan ukaże, żebym już więcej tak nie postępowała, panie Bieber? – w momencie, gdy Cassidy zadała mi to pytanie, w mojej głowie pojawiło się multum myśli, które chciałbym właśnie zrealizować. Przywiązać ją do łóżka? Nie sprawić jej żadnej przyjemności, żeby potem chodziła na mnie napalona? Zmusić do pewnych rzeczy? Nie miałem zielonego pojęcia, bo tych myśli i pomysłów miałem zdecydowanie zbyt dużo.
- Może. – mruknąłem zachrypniętym głosem do jej ucha po jakimś czasie, po chwili zagryzając jego płatek. Dziewczyna zamruczała, przymykając powieki. W między czasie zrzuciłem z siebie marynarkę oraz buty, których wcześniej nie zdjąłem. Ciekawskie palce brunetki powędrowały pod moją podkoszulkę, która po chwili również wylądowała na podłodze. Zacząłem odpinać guziki od mojej koszuli, którą Cassidy miała na sobie i rozsunąłem ją na boki, ale nie zdejmowałem jej.
- Zejdź. – rozkazałem, a dziewczyna posłusznie to zrobiła, stając naprzeciwko mnie. Rozpięła pasek od moich spodni i zabrała się za rozporek, ale pokręciłem przecząco głową, zdejmując jej dłonie z tego miejsca. Złapałem biodra brunetki i obróciłem ją tyłem do siebie. – Ufasz mi? – szepnąłem jej do ucha. Cass odwróciła głowę w moją stronę, przez co nasze spojrzenia się spotkały.
- Chyba tak. – westchnęła niepewnie, wzrok kierując na moje usta, a potem z powrotem na moje oczy.
- Chyba?
- Na pewno. Ufam panu, panie Bieber. – szepnęła, wzrok odwracając na wielkie szklane okno, zajmujące całą ścianę, które znajdowało się naprzeciwko nas.
- Przyjechałem z miasta aniołów do miasta grzechów i znalazłem mój mały grzech. – przejechałem po szyi dziewczyny czubkiem nosa. Kątem oka zauważyłem, że jej policzki się zarumieniły, a na twarzy wymalował mały, słodki uśmiech. Kochałem to, jak czasem była cholernie pewna siebie, a czasem taka niewinna.
- Będziemy tu tak stać czy zamierzasz coś zrobić? – spytała. Oho, znowu zaczyna być pewna siebie.
Nic nie odpowiadając dziewczynie, wysunąłem pasek ze spodni i złapałem nadgarstki dziewczyny, które związałem paskiem od tyłu. Czułem, jak oddech Cassidy przyśpieszył, ale nie zamierzałem jej rozwiązać. Wsunąłem dłoń pomiędzy jej nogi, palcem wskazującym przejeżdżając powoli po kobiecości dziewczyny, ale w pewnym momencie zacisnęła nogi, tym samym zatrzymując moją rękę.
- O nie, nie. Nie dam Ci przyjemności tak szybko. – powiedziałem, tym samym wyprzedzając ją. Taka była moja kara w stosunku niej, czyli słodkie torturowanie jej, bo wiedziałem jak bardzo to działa.
Wysunąłem dłoń spomiędzy jej ud i musnąłem szyję Cassidy, po chwili przechodząc dookoła niej, i tym samym stając naprzeciwko. Jej wzrok był wypełniony pożądaniem, podnieceniem i czymś jeszcze… Czymś, czego nie potrafiłem zidentyfikować.
Brunetka przysunęła się o krok bliżej mnie, przez co jej piersi w seksowny sposób ocierały się o moją klatkę piersiową. Czułem, że zaczynam mieć coraz mniej miejsca w bokserkach, i żeby zaraz się na nią nie rzucić, to odsunąłem się kilka centymetrów i lekko zgiąłem się w kolanach. Jedną ręką złapałem biodro Cassidy, żeby w razie czego nie straciła równowagi, a drugą ująłem jej lewą pierś, która idealnie pasowała do rozmiaru mojej dłoni. Zacząłem ją masować, a wargami muskałem jej prawą pierś wokół sterczących już sutków. W końcu zacząłem drażnić je zębami oraz koniuszkiem języka, a z ust brunetki wydał się słodki jęk przyjemności.
- Justin… - mruknęła, odchylając głowę w tył i przymykając powieki.
Po paru minutach lekko pchnąłem Cassidy do przodu tak, że się pochylała. I choć miałem ochotę nadal ją męczyć, to przestałem, bo w końcu miałem na to całą noc.
Sprawnym ruchem zdjąłem z siebie spodnie razem z bokserkami. Ułożyłem dłonie na jej biodrach i gładkim oraz szybkim ruchem wsunąłem się w dziewczynę od tyłu, wchodząc w nią jak najgłębiej.
- Upadnę. – jęknęła z przyjemności jak i z irytacji, próbując uwolnić nadgarstki z paska.
- Nie upadniesz. – odparłem, szybko zaczynając się w niej poruszać. Nasze oddechy z każdym moim ruchem przyśpieszały przez coraz większe podniecenie, które nas ogarniało. Złapałem za krawat, który Cass miała na sobie i zacisnąłem go bardziej wokół jej szyi, pociągając za niego, żeby odchyliła głowę do tyłu. Cholera jasna, ta dziewczyna była tak seksowna, pociągająca i piękna w każdej sytuacji.
- Dotykaj mnie – ponownie próbowała uwolnić nadgarstki z uścisku, żeby chociaż sama się dotykać – Błagam. – dodała, po chwili wydając z siebie głośny jęk. Moje ciało również zastygło przez przyjemność, którą je ogarnęła.

Wyszedłem z dziewczyny, rozwiązując jej ręce. Brunetka odwróciła się w moją stronę, zjadliwym wzrokiem ilustrując mnie. Widziałem niedosyt w jej piwnych oczach, co cholernie mi się podobało, bo miałem pewność – ta noc zdecydowanie nie będzie nudna.

______________

Czeczeczeczecześć :D Jak podoba Wam się rozdział? Bo mi nawet, nawet, oprócz sceny seksu, bo ugh.. Nie jestem dobra w pisaniu takich rzeczy i mimo tego, że wszystko poukładane mam w głowie, to tutaj w ogóle mi to nie wychodzi -.- Do tego Justin przyznał się do tego, że ją kocha, huhuhuh! :D
Z tego, co sobie wykalkulowałam, to zostały jeszcze dwa rozdziały i koniec tego opowiadania! Intensywnie zastanawiam się nad drugą częścią, a przy okazji nad innym drugim fanfiction, tylko nie wiem o czym jeszcze ma być. Tzn, mam pełno fabuł w mojej głowie, ale nie wiem jaką wybrać, eh... 
30 komentarzy = następny rozdział! <3

32 komentarze:

  1. aww powiedział, że ją kocha! *_*
    czekam na następny!
    @luvmyjuustin

    OdpowiedzUsuń
  2. Asdshajbvzvz boze cudowny więcej takich rozdziałów prosze

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział, jak zawsze, trochę smutno, że to już końcówka, bo serio się wciągnęłam w to ff i je naprawdę lubiłam
    oczywiście czekam na następny rozdział
    @piinkovaa

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny rozdział.Proszę pisz drugą część :)

    OdpowiedzUsuń
  5. OMFG!!! CUDOWNY *o* Dawaj szybko nastepny, bo juz nie moge sie doczekac :D @Alex41789

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdzial <3

    OdpowiedzUsuń
  7. UWIELBIAM *-* KONIECZNIE DRUGA CZĘŚĆ ..

    OdpowiedzUsuń
  8. o boze super. *-* prosze nieh bedzie druga czeeeesc ♥♥ jeju to nie moze sie skonczyc. XD

    OdpowiedzUsuń
  9. fajny. :3 bardzo czytam drugi raz z rzedu XD

    OdpowiedzUsuń
  10. BOŻE BŁAGAM DODAJ COŚ NOWEGO JUŻ! Świetny rozdział, jeden z lepszych u Ciebie, naprawdę! Serio uważasz, że nie wyszedł Ci opis sceny z seksem? Był kosmiczny, naprawdę, łoł.. może to dziwne, ale cały nr pochłonęłam na jednym tchu.. Uwielbiam te Twoje opowiadanie, naprawdę mistrzostwo kochana! :) kłaniam się niziutko za całość.. i aaj! Justin przyznał, że ją kocha! ♥ daj troszkę jej perspektywy teraz, jej uczuć :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz niesamowity talent 😀oby taj dalej

    OdpowiedzUsuń
  12. ostra końcówka :D @ihearblaugrana

    OdpowiedzUsuń
  13. kiedy nn ? dawno nie było :((( a rozdział ekstra :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudny. Po prostu kocham. Powtarzam się, tak wiem, ale po prostu wielbiam to ff i ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń