3.10.2014

XV

Wyszłam z łazienki, w której przed chwilą brałam prysznic i wrzuciłam ubrania do mojej własnej walizki. Nie było sensu w tym, żebym wszystko ładnie układała w szafie, skoro i tak niedługo ja i Justin będziemy musieli się pożegnać. Osobiście nie chciałam tego, wolałabym, żeby został tutaj ze mną, ale wiedziałam, że to i tak się nie stanie.. Nie zostałby przecież dla zwykłej dziewczyny. Jestem w stu procentach pewna, że dla niego jestem tylko przygodą, w sumie się nie dziwię. Las Vegas to miasto grzechu.
- Ej, Cass, czemu stoisz w bezruchu przez parę minut? – z moich rozmyślań wybił mnie głos szatyna. Wzruszyłam ramionami, blado się uśmiechając i usiadłam obok niego na łóżku.
- Chcesz spędzić cały wieczór w pokoju hotelowym? – spytałam i popatrzyłam na niego.
- Mogę być gdziekolwiek, byleby z Tobą. – odpowiedział, a moje policzki zaczerwieniły się. Głowę odwróciłam w drugą stronę, by mężczyzna nie zauważył, że się zarumieniłam.
- Nie podrywaj mnie. – ponownie popatrzyłam na Justina, gdy poczułam, że rumieniec zniknął.
- Już dawno to zrobiłem, shawty. – odparł, uśmiechając się zadziornie. Przewróciłam zabawnie oczami i zaśmiałam się.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – mruknęłam, a opuszkami palców zaczęłam jeździć po dłoni Justina. Albo miałam wrażenie, albo po jego ciele przeszedł dreszcz.
- Odpowiedziałem. – jego ton głosu stał się poważny i, co najdziwniejsze, nie wyczułam w tym ani krzty kłamstwa.
- Cokolwiek… Może pójdziemy do klubu się zabawić? – uniosłam pytająco brwi, a szatyn od razu się uśmiechnął i podniósł się do pozycji stojącej.
- No pewnie! Ale ja nie znam żadnych klubów. – skrzywił się.
- Ale ja znam, przecież mieszkam już tutaj tyle czasu. – również się podniosłam i popukałam go palcem w głowę. Podeszłam do szafy, w której miałam większość swoich ubrań i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego. Z mieszkania zabrałam tutaj dwie sukienki, a oprócz tego jedną kupiłam. Wykorzystałam dwie, została mi jedna i pasowała idealnie na wyjście do klubu – krótka, krwistoczerwona, z dużym dekoltem i opinająca dokładnie moje ciało. Wyjęłam ją i poszłam do łazienki. Założyłam ją na czystą bieliznę, którą założyłam po wyjściu spod prysznica, a następnie zabrałam się za prostowanie włosów. Zrobiłam sobie mocny oraz ciemny makijaż, szczególnie podkreślając w nim oczy, a na koniec spryskałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami. Po wyjściu z łazienki zauważyłam, że Justin też się przebrał. Mimowolnie przygryzłam dolną wargę, widząc jak wyglądał. Miał na sobie czarne rurki z luźnym krokiem, czarny podkoszulek, a na to czerwono-czarną koszulę bez rękawów przez co widać było jego umięśnione ramiona i tatuaże. Oprócz tego wokół jego szyi wisiał jeden łańcuch. To niewyobrażalne, jak ten człowiek potrafi się zmieniać. Raz jest elegancki i ułożony, raz chodzi w dresach i nie zwraca uwagi na swój na swój wygląd albo wygląda jak cholernie seksowny badboy. Zawsze wolałam badboy’ów, sama nie wiem czemu, więc taka wersja Justina podoba mi się najbardziej, co mnie przeraża, bo wystarczy, że na niego spojrzę, a już czuję to podniecające mrowienie w podbrzuszu.
Poszłam do przedpokoju, gdzie założyłam moje czarne, zamszowe 15-centymetrowe szpilki i popatrzyłam na szatyna, który zbliżał się w moją stronę. Sam założył czerwone Supry, a ja w między czasie wzięłam kopertówkę, do której schowałam najpotrzebniejsze rzeczy.
- A może zostaniemy tutaj i zrobimy naszą własną imprezę? – spytał mężczyzna, łapiąc mnie za biodra od tyłu i przysuwając moje ciało do jego ciała.
- Kusząca propozycja, ale naszą własną imprezę możemy zrobić, gdy wrócimy. – szepnęłam. Kątem oka zauważyłam, jak Justin skinął głową. Otworzył drzwi i wyszliśmy.
Po chwili siedzieliśmy już w taksówce.
- To gdzie jedziemy? – uśmiechnął się życzliwie starszy mężczyzna, siedzący za kółkiem.
- Do Marqueego. – powiedziałam, a taksówkarz skinął głową. Zerknęłam na Justina, który jedynie pokręcił zrezygnowany głową.
- Nie ma lepszych klubów? – spytał, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.
- Nope, ten jest najlepszy w całej Nevadzie. – uśmiechnęłam się i wyjrzałam przez okno. Przypomniało mi się, gdy Patrick wiózł mnie do Justina tą samą drogą. Nigdy nie zapomnę tego, jak bardzo się zezłościłam, że chce mnie oddać na te 12 dni, tylko z powodu pieniędzy.
Zaśmiałam się sama do siebie, a po niedługim czasie byliśmy już na miejscu. Oczywiście Justin zapłacił, bo mi nawet nie dał wyjąć portfela i wyszliśmy z auta.
- Kolejka jest kilometrowa. – burknął szatyn, widząc ile ludzi czeka na wejście.
- Myślisz, że ja będę czekać? – uśmiechnęłam się kpiąco i skinęłam głową w stronę ochroniarza, który akurat sprawdzał jakieś dwie nastolatki. Podeszłam do mężczyzny, a ten widząc mnie, uśmiechnął się szeroko.
- Ooo, Cassidy – klepnął mnie w tyłek, po chwili spostrzegając się, że Justin piorunuje go wzrokiem – Znaczy się Rebecca. – odchrząknął, również posyłając Justinowi mordercze spojrzenie.
- Spokojnie, Carl, on wie jak się nazywam. To co, wpuścisz mnie? – uśmiechnęłam się zadziornie, robiąc słodkie oczka, chociaż wiedziałam, że nie jest mi to potrzebne, bo przecież tutaj pracuję i musiałby mnie wpuścić. Carl odsunął się, bym mogła razem z Justinem spokojnie wejść, a w środku od razu dobiegł do moich nozdrzy zapach alkoholu i papierosów.
- Może najpierw po drinku? – krzyknął szatyn, żebym go usłyszała. Skinęłam głową i złapałam jego dłoń, po czym zaczęłam go prowadzić jak najkrótszą drogą w stronę baru. Bałam się, że się rozdzielimy, bo co wieczór jest tutaj po kilka tysięcy ludzi, a poza tym nie chciałam, żeby tańczył albo stawiał drinka jakiejś innej dziewczynie. Wiem, że to trochę egoistyczne, bo nawet nie jesteśmy parą, no ale nie miałam ochoty widzieć go z inną.
Oboje usiedliśmy na wysokich krzesłach przy barze. Justin zamierzał wyjąć portfel, ale położyłam dłoń na jego dłoni, żeby go zatrzymać.
- Jeśli zamawiam drinki, gdy jestem w pracy, to to idzie na koszt Patricka. Nie poniesie wielkich strat. – krzyknęłam, żeby usłyszał, a szatyn zmarszczył zdezorientowany brwi.
- Przecież nie jesteś teraz w pracy. – patrzył się na mnie uważnie, zerkając ukradkiem na barmana, Thomasa, który obsługiwał właśnie dwóch facetów.
- Jak to nie? – uniosłam pytająco brwi z zadziornym uśmiechem, a szatyn otworzył usta, by coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął, uświadamiając sobie, że naprawdę pracuję, bo przecież jestem z nim.
- Jeden Manhattan z kanadyjskim whisky i jeden… - krzyknął do Thomasa Justin, patrząc się na mnie, abym powiedziała, co chcę.
- I jedno Californiacation. – dodałam, a barman skinął głową, puszczając mi oczko. Widziałam, jak Justin przewraca zirytowany oczami. On naprawdę jest zbyt zazdrosny, to przerażające.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, jak szybko się upijesz po Californiacation? – spytał szatyn, a ja skinęłam głową potwierdzająco.
- Wiem, dlatego na razie chcę jednego. – wzruszyłam ramionami, a po chwili przed nami pojawiły się dwa, wcześniej zamówione, drinki. Wzięłam swojego i wypiłam go duszkiem, czując jak alkohol rozpływa się w moich żyłach. Zakręciło mi się w głowie, ale po chwili to uczucie przeszło. To był naprawdę mocny drink i mi wystarczyły dosłownie tylko trzy, żeby jutro obudzić się z mocnym kacem i w dodatku nic nie pamiętać.
Justin złapał moje biodra i przysunął mnie w swoją stronę, żebym zeszła z krzesła. Bez protestów to zrobiłam, oddając jeszcze Thomasowi moją kopertówkę, a on schował ją pod ladę. Nie zamierzałam zostawiać jej w garderobie, bo jest tam zdecydowanie zbyt dużo rzeczy, w końcu to parę tysięcy ludzi, więc ktoś mógłby ją wziąć.
Razem z mężczyzną udałam się na parkiet, gdzie od razu oboje wdaliśmy się w rytm muzyki. Justin położył dłonie na moich biodrach od tyłu i oboje zaczęliśmy się o siebie ocierać. Ja zupełnie przypadkowo (ah, ten sarkazm) pośladkami ocierałam się o jego krocze, na którym po paru minutach poczułam spore wybrzuszenie. Odwróciłam się przodem do mężczyzny i dłońmi złapałam jego kark, w który wbiłam swoje paznokcie. Justin syknął przez zęby i z zadziornym uśmieszkiem przysunął moje ciało maksymalnie do jego ciała.
Nie wiem ile czasu tańczyliśmy, ale szatyn odsunął się ode mnie na moment i kciukiem wskazał na toalety w jednym rogu pomieszczenia. Skinęłam głową, a on udał się w tamtą stronę, a ja zostałam na parkiecie w tym samym miejscu, by potem bez problemu mnie znalazł. Zaczęłam tańczyć sama, kiedy jakiś mężczyzna położył dłonie na mojej talii od tyłu, a za sobą poczułam zapach znanych mi perfum, ale nie należały one do Justina. Odwróciłam się w stronę osoby, którą okazał się być Patrick. Moje serce mimowolnie szybciej zabiło, ale nie w przyjemny sposób, tylko ze strachu. Przełknęłam głośno ślinę, a na jego ustach pojawił się ten zadziorny uśmieszek.
- Już w piątek znowu będziesz moja. – powiedział z satysfakcją, a ja zagryzłam dolną wargę.
- Nie mogę się doczekać. – wymusiłam uśmiech, uświadamiając sobie, że już niedługo będę musiała się pożegnać z tym swobodnym życiem z Justinem i będę musiała wrócić do pracy jako dziwka. W sumie nadal nią byłam, tylko nie odczuwałam tego za bardzo.
- Tęskniłaś? – mężczyzna zaczął wpatrywać się swoimi błękitnymi oczami w moje piwne.
- Bardzo. – powiedziałam przekonująco, aczkolwiek kłamałam. Nie, nie tęskniłam za nim i nie miałam takiego zamiaru.
Po chwili przy nas pojawił się Justin, który piorunował wzrokiem nie tylko Patricka, ale i mnie. Marquee odsunął się ode mnie i uniósł ręce w geście kapitulacyjnym.
- Pytałem tylko, czy wszystko jest w porządku. W końcu to moja jedna z najlepszych pracownic i niedobrze by było, gdyby coś jej się stało. – powiedział Patrick, zanim Justin zdążył się odezwać. Dobrze wiedziałam, co miał na myśli. Oprócz tego, że był alfonsem, to miał dobre kontakty z mafią i jestem pewna w stu procentach, że gdyby dowiedział się o tym, że Bieber mnie w jakikolwiek sposób skrzywdził, to on nasłałby na niego swoich ludzi i jestem pewna, że nie skończyłoby się to dla niego dobrze.
Gdy Patrick sobie poszedł, to Justin przysunął się do mnie, obejmując mnie w pasie.
- Co powiesz na to, żeby chwilę się przewietrzyć? - spytałam, a mężczyzna skinął potwierdzająco głową. Złapałam go za nadgarstek i poprowadziłam  za sobą na piętro, na którym po jednej stronie budynku po prostu nadal odbywała się impreza, a po drugiej stronie był korytarz z prysznicami i pokojami dla klientów. Osobiście nie bywałam tam zbyt często, bo bardziej zajmowałam się tańczeniem na rurze niż zaspokajaniem napalonych oblechów.
Na piętrze zaprowadziłam nas krętymi schodkami na dach budynku. Było to jedyne miejsce w Las Vegas, gdzie nie było zasięgu i gdzie było dość cicho, mimo tego, że pod nami odbywała się impreza.
Szatyn wyjął z kieszeni papierosy i poczęstował mnie. Wzięłam  jednego, zapalając go po chwili zapalniczką.
- Nie wiedziałam, że palisz. - uśmiechnęłam się i zerknęłam na mężczyznę, który zaciągnął się swoim papierosem,  a z dymu zaczął wypuszczać kółeczka.
- Okazyjnie. Siadaj. - poklepał swoje uda, a ja zrobiłam to, o co prosił. - Zaciągnij się. - dodał, a ja ponownie zrobiłam to, co chciał. Po chwili sam zaciągnął się i przysunął swoje usta do moich. Gdy nasze wargi się tyknęły, to rozchyliliśmy je i „wymieniliśmy się” swoim dymem, który wymieszany był razem z zapachem mięty i alkoholu. Moje serce mimowolnie szybciej zabiło, w brzuchu zaczęły latać motylki, a w podbrzuszu pojawiło się uczucie podniecenia. Miałam ogromną ochotę go teraz pocałować, ale wiedziałam, że nie mogę, a nawet jeśli, to nie chciałam tutaj na imprezie, tylko gdzieś indziej i bardziej romantyczniej.

Około drugiej w nocy znaleźliśmy się pod apartamentem. Kręciło mi się cholernie w głowie, bo wypiłam o kilka drinków za dużo, ewentualnie kilkanaście, zresztą co za różnica. Jak się bawić, to się bawić, yolo i w ogóle.
- Bądź już cicho. – szatyn przewrócił zirytowany oczami, kiedy ja potknęłam się o swoje nogi, piszcząc przy tym na cały korytarz. Zaśmiałam się tylko z jego słów i weszłam do środka, bo w końcu otworzył drzwi. Od razu zdjęłam szpilki i chwiejąc się, udałam się do sypialni.
- Rozbierzesz mnie? – mruknęłam, gdy Justin przyszedł do mnie.
- Cicho. – skarcił mnie wzrokiem, łapiąc za biodra i kładąc na łóżko.
- No prooooszę… - przeciągnęłam i zaśmiałam się, opuszkami palców drażniąc kark mężczyzny, gdy pochylił się nade mną.
- Cicho – powtórzył i musnął wargami moje czoło – Śpij. – rozkazał.
- Ale mi się nie chce. – wydęłam dolną wargę jak małe dziecko, a wolną dłoń wsunęłam pod jego spodnie.
- W takim razie zamknij oczy. – westchnął. Mimo tego, że miałam na niego straszną ochotę, to zrobiłam to, o co prosił i o dziwo zasnęłam.

___________________________________________

Rozdział pozostawiam bez komentarza.
Mam już pomysły na ostatnie rozdziały, ale nie mam pojęcia ile ich mi wyjdzie, max. 5 z tego co mi się wydaje, pewnie nawet mniej, jednak szykujcie się :D
Hah, nie wiem co jeszcze napisać :c
Aaa, już wiem - w kolejnym rozdziale będzie też perspektywa naszego pana Biebera! <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ



21 komentarzy:

  1. swietne tylko kurcze szkoda ze taka koncowka, czekam na nastepne!!;) @biebs_ilysmx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział... dawaj szybko następny :D @Alex41789

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się że tak szybko się pojawił.. Kocham ta dwójkę. Mam nadzieję że ona pojedzie z Jusem

    OdpowiedzUsuń
  4. yolo i w ogóle :') kocham

    OdpowiedzUsuń
  5. smutno mi jak myślę sobie, że już niedługo koniec :(
    rozdział świetny, jak zawsze zresztą
    @piinkovaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow rozdział cudowny kocham to i czekam na nn życzę winy aniolku @kocham_biebsa

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny x
    @luvmyjuustin

    OdpowiedzUsuń
  8. jak zwykle bardzo mi się podobało.. ale naprawdę gratulacje, że trzymasz nas w takim napięciu.. w sumie wiem, że jak się jest po tej drugiej stronie, tzn trzeba pisać, to też jest coś takiego, że "o Jezu, już chcę napisać tą scenę, chcę im to pokazać" a Ty trzymasz się ze wszystkim, hah, mocna jesteś! :D
    nie wyłapuję u Ciebie błędów, także + :)
    pisz kochana, pisz i pisz!

    Mam prośbę.. Zajrzałabyś do mnie.. mam nowe opowiadanie i prolog.. zależy mi na szczerej opinii :)
    http://the-other-side-of-us.blogspot.com/

    Ściskam mocno :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Super (: czekam ns nastepne :* /tori

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest genialny! Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajefajny! Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest wapkrkfnkvjsnjahowejpoqwer po prostu świetny rozdział.
    Kocham to :*

    OdpowiedzUsuń