27.08.2014

VI

Nie mogłam iść dalej, czułam się tak, jakby moje ciało zostało sparaliżowane pod jego wzrokiem. To przerażające, a z drugiej strony także podniecające i to cholernie.
Justin wyglądał niesamowicie. Jego garnitur był czarny, ale połyskujący tak samo jak buty i krawat. Śnieżnobiała koszula aż raziła po oczach. Rękawy miał podwinięte do łokci, a na jednym z nadgarstków widniał złoty zegarek. Włosy miał idealnie zaczesane, a w uchu dojrzałam mały, srebrny kolczyk. Nawet nie wiem gdzie, jak i kiedy się przebrał.
- Wygląda pani olśniewająco, panno... - na tym urwał i uniósł pytająco brwi.
- Benfield. Nazywam się Cassidy Benfield. - powiedziałam, a on popatrzył na mnie zdezorientowany, jednak po chwili delikatnie się uśmiechnął. Chyba zrozumiał, czemu kłamałam, bo przecież to samo było z peruką.
- Wygląda pani olśniewająco, panno Benfield. - poprawił się.
- Pan również, panie Bieber. - uśmiechnęłam się, patrząc w jego błyszczące się oczy. - Kogo chciałeś mi przedstawić? - spytałam, a on wskazał wzrokiem na wejście do baru. Odwróciłam się w tamtą stronę, a w naszą stronę zaczęła iść dwójka osób. Jedna kobieta i jeden mężczyzna.
- No nareszcie, Jay. Tyle się nie widzieliśmy! - powiedziała kobieta i uścisnęła się z Justinem na przywitanie, a drugi mężczyzna przywitał się z nim "po męsku".
- Cassidy, chciałbym Ci przedstawić moją starszą siostrę Jazmyn i mojego młodszego brata Jaxona. - powiedział Justin, a ja przywitałam się z nimi uściskiem dłoni. - A to moja dziewczyna, Cassidy Benfield. - dodał przez co moje policzki oblały się rumieńcem. Może i byłam nieprawdziwą dziewczyną, ale podobało mi się to określenie... Określenie, że jestem jego.
- Wreszcie sobie kogoś znalazłeś. - uśmiechnął się szeroko mężczyzna, błądząc wzrokiem pomiędzy mną a Justinem.
- Rodzice się ucieszą, gdy Cię zobaczą. - powiedziała Jazmyn z uśmiechem i popatrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem, przez co moje ciało zostało sparaliżowane po raz kolejny tego wieczoru. Okej, takie spojrzenie jest chyba u nich rodzinne.
- Szczególnie mama! - zgodnie dodał Jaxon.
- Mhm. - mruknął niezadowolony Justin i objął mnie jedną ręką w pasie. - Chodźmy, spotkanie jest po drugiej stronie miasta. - rodzeństwo skinęło głową i zaczęliśmy iść w stronę wyjścia. Oni z przodu, a ja z Justinem za nimi.
- Wszyscy się na nas gapią. - szepnęłam, a po twarzy Justina przebiegł cień uśmiechu.
- Pewnie dlatego, że jestem cholernie atrakcyjny. - szepnął równie cicho, a ja przewróciłam teatralnie oczami, uśmiechając się nieco. Co za facet.
- Zapewne. - wzruszyłam mimowolnie ramionami, a po chwili już znaleźliśmy się w ogromnej limuzynie. Jazmyn i Justin usiedli obok siebie, a koło mnie siadł Jaxon. Jego obecność mnie krępowała, a szczególnie zapach jego odurzających perfum.
- Jay opowiadał Ci o jego pierwszej dziewczynie? - spytała Jazmyn, a ja zauważyłam, że Justin dyskretnie wywraca oczami. 
- Nie, ale chętnie posłucham. - uśmiechnęłam się do niej, a Justin popatrzył na mnie morderczym wzrokiem. Cholera, wkurzyłam go.
- Więc jak Justin miał 15 lat, to przyprowadził do domu jakąś dziewczynę na kolację. Rodzice zaczęli opowiadać jakieś dziwne historie z życia Justina, robili mu wstyd, więc po kolacji jego dziewczyna musiała iść, bo podobno źle się poczuła, ale okazało się tak naprawdę, że przeraziła się mojego kochanego braciszka po tych historyjkach. Od tamtej pory Justin nie przyprowadził nikogo do domu, więc rodzice myślą, że został gejem. - wszyscy poza Justinem zaśmialiśmy się.
- Odstraszyli moją pierwszą miłość. - oburzył się i skrzyżował ręce na jego klatce piersiowej. Wyglądał jak takie słodkie, obrażone kilkuletnie dziecko. Bezcenny widok.
Po paru minutach cała trójka rozmawiała, tylko ja się nie mieszałam. To był taki moment, gdzie czułam się jak piąte koło u wozu, chyba każdy to zna. Ale przynajmniej miałam większą okazję przyjrzeć się Jazmyn i Jaxonowi. Jazmyn była przepiękna, jej uroda onieśmielała. Zdecydowanie wiem po kim Justin to ma. Miała duże, brązowe oczy, a gdy na Ciebie spojrzała, to jej wzrok po prostu porażał. Do tego ten zachrypnięty głos, również tak samo jak u pana Biebera. Włosy miała długie, ciemnobrązowe i pofalowane, a przednie kosmyki były spięte z tyłu wsuwkami. Na sobie miała granatowy kombinezon zwężany w kostkach oraz buty o tym samym kolorze, ale widniały na nich małe, złote ozdoby. Do tego miała ciemną, skórzaną kopertówkę, również lekko pozłacaną oraz oczywiście złotą biżuterię. Jaxon ubrany był zaś w ciemno szary garnitur, a na nadgarstku miał srebrny zegarek. Włosy miał ciemne, w takim samym kolorze jak Jazmyn i były ustawione na bok na żelu. Jego oczy miały inny kolor niż reszty rodzeństwa. One były piwne, ale pasowały mu. Ogólnie jego uroda przypominała bardziej urodę nastolatka, mimo tego, że miał, z tego co wyczytałam na internecie, 24 lata. Cóż, przynajmniej nie będzie musiał się martwić na starość.
- Ile masz lat? - spytał Jaxon, kładąc dłoń na moim udzie. Momentalnie moje ciało się spięło i zadrżało. Krępowanie ludzi to zdecydowanie ich kolejna cecha rodzinna.
- 20. - odparłam krótko, próbując dyskretnie się od niego odsunąć, ale on jedynie pociśnił swój uścisk.
- Wyglądasz na nastolatkę. - mruknął.
- To komplement czy raczej obelga? - uniosłam pytająco brwi i zerknęłam w jego piwne, hipnotyzujące oczy.
- Komplement. - uroczo się uśmiechnął, więc ja również odwzajemniłam uśmiech. Jaxon zdjął dłoń z mojego uda i opuszkami palców zaczął błądzić po mojej dłoni oraz ręce, przez co na moim ciele przebiegł dreszcz. Chyba to zauważył, bo przestał.
Resztę drogi spędziłam na rozmawianiu z Jaxonem, który opowiadał mi trochę o sobie, a ja o mnie. Oczywiście nie mówiłam mu o tym, co robię, Justin by mi tego nie wybaczył, a poza tym nie chwalę się takim czymś.
Po wyjściu z samochodu, pokierowaliśmy się do jakiejś restauracji, o której po raz pierwszy słyszałam. Tyle mieszkam już w Las Vegas, ale nigdy tutaj nie byłam. Wystrój w restauracji był nowoczesny, dominowała czerń i biel. W środku było już zebrane pełno ludzi, co zdecydowanie mnie krępowało. Justin chyba to zauważył, bo objął mnie jedną ręką w pasie i przycisnął moje ciało do jego ciała. Czułam się z nim bardziej bezpiecznie i pewnie.
- Z jakiej okazji, tak w ogóle, jest ten bankiet? - spytałam, a on uśmiechnął się w dziwny sposób.
- 90-lecie magazynu "Biebers" - wzruszył beznamiętnie ramionami, a kiedy miałam odpowiadać, to podeszła do nas kobieta w mniej więcej wieku pana Biebera. Złapała jego policzki i dała mu soczystego buziaka w usta. Nie wiem, kim była, ale na pewno to dobra znajoma Justina.
- Dobrze Cię widzieć. - przytuliła go.
- Ciebie również, Samantho. - westchnął, odwzajemniając uścisk. Ona machnęła jedynie lekceważąco ręką i przewróciła teatralnie oczami.
- Co robisz po bankiecie? - przejechała palcem po jego klatce piersiowej, a ja poczułam takie dziwne uczucie w sercu. Zazdrość? Czy może to, że nie zauważyła, że stoję przy Justinie? - Przyjdę do Ciebie, okej? - spytała, nawet nie czekając na jego wcześniejszą odpowiedź. Odejdź stąd Ty kanalio.
- Hej, jestem Cassidy, dziewczyna Justina. - wypaliłam nagle i podałam jej dłoń na przywitanie. Ona popatrzyła na mnie wzrokiem "jesteś głupia czy głupia?", nie odwzajemniając uścisku dłoni. Bez łaski, suko.
- Ty dziewczyną Justina? On nie ma dziewczyn na stałe. - prychnęła pod nosem, a mężczyzna zmarszczył brwi, piorunując ją wzrokiem.
- Cóż, teraz mam. Cass, mógłbym porozmawiać z Samanthą sam na sam? - popatrzył na mnie wyczekująco, a ja jedynie skinęłam głową i odeszłam od nich. Pokierowałam pod ścianę, a w dłoń złapałam kieliszek szampana. Wspaniały początek bankietu, no naprawdę. 
- Czemu podpierasz ścianę? - podszedł do mnie Jaxon, również biorąc kieliszek szampana.
- Kto to jest? - skinęłam głową na kobietę, która wyraźnie flirtowała z Justinem.
- Samantha, asystentka redaktora naczelnego, czyli asystentka Justina. Pewnie wiele razy zaciągał ją do łóżka. - powiedział, wzruszając ramionami i wypijając zawartość kieliszka. 
- Oh... - mruknęłam i dopiłam szampana.
- Idziesz na papierosa? - uśmiechnął się zadziornie, a ja skinęłam głową potwierdzająco i wyszłam razem z nim na zewnątrz. Chłopak podał mi paczuszkę, więc bez wahania wyjęłam jednego papierosa. Wsunęłam go pomiędzy dwa palce, ale dopiero teraz spostrzegłam się, że nie podał mi zapalniczki.
- Wybacz. - spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i podpalił tę trującą rzecz. Zaciągnęłam się toksycznym dymem, czując jak całe moje ciało się rozluźnia. - Palisz na ogół czy okazyjnie? - spytał, podpalając papierosa.
- Gdy miałam kilkanaście lat, to byłam uzależniona od papierosów, ale moja mama się o tym dowiedziała, i wiesz co zrobiła? Nie pozwoliła mi chodzić do szkoły, dopóki z tym nie zerwę, a co jak co, ja lubiłam się uczyć, więc szybko z tym zerwałam, mimo tego, że to była katorga. Teraz palę naprawdę rzadko, a jak już to robię, to zazwyczaj, gdy mam zły humor. A Ty? - uśmiechnęłam się, wypuszczając dym w kształcie kółka. Ah, te zdolności.
- Jestem uzależniony. Wiesz co jest najlepsze na zły humor? Seks. - popatrzył na mnie z zadziornym uśmiechem. No co Ty nie powiesz, Einsteinie? Nie pytałbyś się o to, gdybyś wiedział, z kim rozmawiasz.
- Słyszałam o tym. - wzruszyłam ramionami i zaciągnęłam się.

Reszta wieczoru zleciała nawet dobrze, Jaxon przedstawiał mnie różnym ludziom, trochę z nim piłam, tańczyłam. Jazmyn przemawiała na temat magazynu, bo w końcu to 90 lat od kiedy powstał. Rozmawiałam z nią też chwilę o typowych babskich sprawach. Jest cholernie sympatyczną, zwariowaną i pełną życia dziewczyną, nawet nie czułam tej różnicy wieku pomiędzy nami.
Tak w ogóle, od kiedy wróciłam z Jaxonem z papierosa, to Justina nigdzie nie było, jakby wyparował czy coś. Nie wiem, czy ta Samantha go gdzieś zaciągnęła, ale nie powiem, było mi przykro, że to tak jakby Jaxon się mną "zajmował", a nie jego brat. Sądziłam, że to JA sobie nie poradzę, że zrobię jakąś głupotę, a w moich oczach to ON wyszedł na idiotę. Mówił, że ma być jeszcze kilka takich spotkań, mam nadzieję, że nie będą wyglądały jak te, bo wtedy nie zamierzam przychodzić.
- Jest... - szepnął Jaxon, wskazując wzrokiem na salę z masą ludźmi. W tłumie ujrzałam pana Biebera, szukającego czegoś lub kogoś.
- Pojawił się po trzech godzinach. - uśmiechnęłam się ironicznie sama do siebie i zacisnęłam bardziej marynarkę Jaxona na sobie, bo chcieliśmy zaczerpnąć świeżego powietrza. Ja jak zwykle nie przygotowałam się na to, że wieczorem może być chłodno i nie wzięłam ze sobą czegoś do narzucenia na ramiona.
- Czemu masz jego marynarkę na sobie? - warknął nagle Justin. Nawet nie wiem, jak tak szybko się tu znalazł.
- Uspokój się. Było mi zimno, więc mi pożyczył, to wszystko. - powiedziałam spokojnym tonem głosu i przysunęłam się do niego. Przejechałam opuszkami palców po jego policzku. Jego szczęka była zaciśnięta.
- Oh, czyżby? - odparł ironicznie, a ja w jego oddechu wyczułam miętę i alkohol, ale nie wyglądał na pijanego.
- Chyba nie jesteś zazdrosny? - szepnęłam na tyle cicho, by Jaxon nie usłyszał. Pan Bieber złapał mnie za rękę i pociągnął gdzieś ze sobą, jak zgaduję - do samochodu. Przy okazji zdjął ze mnie marynarkę i rzucił nią w jego brata.
- Ej, co Ty robisz? - powiedział w jednym momencie Jaxon i Jazmyn, która wyszła na zewnątrz.
- Wracamy. - rzucił ostro Justin do całej naszej trójki i zacisnął bardziej uścisk na mojej ręce, przez co zgięłam się lekko z bólu. Jakieś kilka godzin temu miałam z nim rozmowę na ten temat, no cholera.
- Nie rób scen, Jay. Wróć sam, a Cassidy przyjedzie potem z nami, przecież mieszkamy w tym samym hotelu. - odparła zirytowana Jazmyn, podchodząc w naszą stronę. Uścisk Justina zaczął się poluźniać.
- Żeby Jaxon potem mógł ją przelecieć? - uśmiechnął się ironicznie i teraz Jax zaczął do nas podchodzić.
- Czy Ty słyszysz sam siebie? Jestem Twoim bratem i nie zamierzam odbijać Ci dziewczyny! - chłopak wyrzucił rękami w powietrze.
- Nie uważasz, że jest atrakcyjna? - spytał zdziwiony Justin.
- Oczywiście, że jest, ale... - w tym momencie przerwał mu "Jay".
- Więc przeleciałbyś ją. - jego uścisk znowu się zwiększył. Moja ręka będzie jutro cała fioletowa, bo na moim ciele nietrudno o siniaki.
- Nieważne, wracajmy już do hotelu, Justin. Nie mam ochoty na żadne rodzinne kłótnie z mojego powodu. - powiedziałam w końcu, przepraszającym wzrokiem zerkając na rodzeństwo pana Biebera. Jazmyn powiedziała niesłyszalnie "nic się nie stało" i uśmiechnęła się delikatnie. Nikt z nas już nie odpowiedział, więc zostałam zaciągnięta do limuzyny. Oboje usiedliśmy na naszych wcześniejszych miejscach.
- Ja nie jestem zazdrosny, nigdy nie byłem i nie będę, zapamiętaj to sobie. – warknął na moje wcześniejsze słowa, gdy szofer ruszył.
- Tak się zachowujesz. - szepnęłam, zagryzając dolną wargę.
- To nie jest zazdrość, tylko złość. - zaczął błądzić wzrokiem po limuzynie, ale w końcu ulokował spojrzenie w moich oczach. - Ale zresztą, czego mogłem się spodziewać...? - mruknął ironicznie jakby sam do siebie. Chciałam się spytać o co chodzi, jednak wiedziałam, że nie powinnam. - Prędzej czy później wskoczyłabyś mu do łóżka. Typowa dziwka. - w momencie, gdy wypowiedział te słowa, moje serce zostało rozdarte na miliony kawałeczków. Był tym, który, jak myślałam, nie będzie mi tego wypominać, ale myliłam się... Myliłam się co do tego człowieka. I mimo tego, że powiedział prawdę, bo przecież jestem dziwką, to z ideału zamienił się w największe zero. 
_____________
Hej! <3 Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba, bo sama jestem z niego dość zadowolona, chociaż chciałam trochę inaczej to wszystko opisać… No ale cóż, zdarza się.
Co sądzicie o charakterze i temperamencie Justina? Jak myślicie, pan BIeber rzeczywiście był zły czy może jednak zazdrosny? ;>
BTW, dodałam nowych bohaterów!
Nie wiem, co jeszcze napisać, haha. Do następnego, misiaki! <3

Czytasz = Komentujesz

23 komentarze:

  1. jego charakter jest w tym wszystkim najlepszy @iheartblaugrana

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział *-* Kurwa Justin co ty powiedziałeś? Czekam na nn @jilyinfire :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem wkurzona na Justina ze tak potraktował Cass ale ogólnie świetny rozdzial czekam na nn x

    OdpowiedzUsuń
  4. feelsofantastic28 sierpnia 2014 01:26

    Justin mnie wkurzył. Tyle ;| Czekam na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW! Justin ma charakterek :) Ale nigdy nie powinien jej mówić czegoś takiego. Czekam na nn xx
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. jak on mugł tak powiedzieć ja piepsze rozdział jes naprawde zarąbisty czekam na nn życzę weny
    @kocham_biebsa

    OdpowiedzUsuń
  7. kurdeee justin co ty odpierdalasz nie bądz zazdrosny

    OdpowiedzUsuń
  8. super :) kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie lubię takiego Justina eghigegjh
    Czekam na następny x
    @luvmyjuustin

    OdpowiedzUsuń
  10. ja pierdole... wkurwilam sie na biebera...
    no tak, jaxon ja jakby "podrywal"
    ale przeciez ona go nie..
    a tak poza tym to justin sam sobie ja wynajal, zniknal pewnie pieprzac tamta szmate, i teraz nazywa ja dziwka.....
    ja pierdole xd wkurwilam sie na niego

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam! :)
    Rozwaliłaś mnie na łopatki, totalnie.. Świetny rozdział. Zaintrygowało mnie bardzo dużo rzeczy. Zwłaszcza jak Jaxon przystawia się do Cassidy :D haha, genialne! A później, że niee on święty, nic nie robi :D Fajnie by było gdyby siostra Justina i Cass sie zakumplowały :)
    Uwielbiam tutaj Justina! Taki.. Uh.. Idealny.. Wybacz, ale nie wiem jak go opisać totalnie.. Napisze tylko, że kłaniam się nisko baaardzo Twojemu opowiadaniu :)
    Pięknie opisujesz reakcje i wgl odczucia głównej bohaterki, jestem pod wrażeniem. Bardzo łatwo można się z nią utożsamić.
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny rozdział. Justin to pewne był zazdrosny, ale nie powinien wypominac jej ze jest dziwka no sorry

    OdpowiedzUsuń
  13. Omomomom *.* super rozdział ♡ czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Aww... wyczuwam zazdrość <3
    Nie no przesadził na koniec, nie ma co...

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na next :) @biebsakamyhero_

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudo cudo i jeszcze raz cudo czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział zajebisty ale Justin na końcu to spieprzył sprawę :#

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne :D
    kiedy dodasz następny, bo fajnie by było gdybyś pisała w notkach kiedy kolejny rozdział, tak byłoby prościej :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kurw* jak on mógł jej powiedzieć taką rzecz?! Nie miał prawa. Ok, bo mogłabym tak przeklinać na niego do wieczora, a to i tak chyba nic nie da.rozdział świetny, ty jesteś świetna ;). życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Ale szuja przebrzydła z tego Jusa. fochforever :X.
    Lecę czytać dalej :P

    OdpowiedzUsuń